czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 16

Gdy chciałam wstać z kanapy zakręciło mi się w głowie i spowrotem usiadłam.
Pat: Kaytlyn nic Ci nie jest?
Ja: Nie wszystko w porządku.
Pat: Jesteś strasznie blada.
Ja: To pewnie przemęczenie. Muszę już iść. Do zobaczenia.- Ostrożnie wstałam z kanapy i skierowałam się do wyjśćia. Z pomocą personelu dostałam się a halę. Stanęłam dokładnie pod sceną. Kilka minut później zostały otworzone bramki a hala zaczęła wypełniać się ludźmi. Gdy zgasły światła i zapanowała chwilowa cisza Justin pojawił się na scenie i zaczęło się show. Chłopak bardzo częszto spoglądał na mnie co odwzajmniałam wymuszonym delikatnym uśmiechem. Widziałam że jest zaniepokojony moim zachowaniem. Nic dziwnego było mi strasznie słabo co napewno było widać. Pod koniec kolejnej piosenki czułam że tracę przytomność.
*Z perspektywy Justina*
Gdy Kay zemdlała musiałem jej pomuc. Krzyknąłem do DJ'a aby zatrzymał muzykę, zeskoczyłem ze sceny i wziąłem ukochaną w ramiona wynosząc za scenę. Zaniosłem ją do swojej garderoby i położyłem na kanapie. Usiadłem obok wcześniej dzwoniąc po lekarza i położyłem jej głowę na swoje kolana głaszcząc delikatnie po policzku. Po kilku minutach obudziła się.
*Powrót do Kaytlyn*
Obudziłam się w znajomym pomieszczeniu, czułam dotyk na policzku. Od razu wiedziałam kto to.
Ja: Co się stało? Co ja tu robię, przecież byłam pod sceną?- zadawałam pytania próbując się podnieść na łokciach.
Justin: Po pierwsze leż spokojnie- powiedział naciskając delikatnie na mnie abym się położyła- Zemdlałaś pod sceną, przyniosłem Cię tu.
Ja: Nie dokończyłeś koncertu?! Przeze mnie?
Justin: Nie przejmuj się tym kochanie.
Ja: Ale...
Justin: Nie ma żadnego ale, zaraz przyjdzie lekarz.
Ja: Justin przed koncertem rozmawiałam z twoją mamą i ...- jednak nie dane mi było dokończyć zdania w tym momencie.
Justin: Powiedziała Ci? Przepraszam chciałem Ci to troche inaczej przekazać...-żeby się zatkał musiałam zamknąć mu buzię ręką.
Ja: Dasz mi dokończyć?- pokiwał twierdząco głową.-Rozmawiałam z twoją mamą i wiem że coś się stało tylko nie wiem co i chciałabym się dowiedzieć.
Justin: Pewnie już zauwarzyłaś że między mną a Scooterem nie jest najlepiej. Kilka dni temu byliśmy na spotkaniu w sprawie nagrania nowej płyty. Producent nie zgodził się na nagranie jej tutaj. Muszę wrócić do LA, nie mam innego wyjścia. Troche to potrwa koło pół roku, ale będę przyjeżdżał tak często jak się da, dzwonił, pisał...-Nie dałam mu dokończyć, wpiłam się w jego usta. Gdy oderwaliśmy się od siebie spojrzałam mu w oczy.
-Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę.
*** Justin ***
Jak tylko zrozumiałem co powiedział zdziwiłem się jak nigdy. Nie chciałem uwierzyć że moja dziewczyna cieszy się że wyjeżdżam.
-Cieszysz się?! Mam wyjechać na nie wiem jak długo a ty się cieszysz?
- Justin uspokój się. Zaraz Ci to wytłumaczę.
-No mam nadzieję że mi to wytłumaczysz.
- Dwa dni temu rodzice powiedzieli mi że przeprowadzamy się do LA i nie wiedziałam jak Ci to powiedzieć, dlatego właśnie się cieszę.-Zrobiło mi się strasznie głupio że tak na nią naskoczyłem.
- Kochanie, przepraszam że na ciebie nakrzyczałem. Powinienem Cię wysłuchać do końca.
-Nic się nie stało.-Złączyłem nasze usta. W trakcie pocałunku ktoś zapukał do drzwi. Skończyliśmy czynnoś, wstałem i otworzyłem. Jak się spodziewałem za drzwiami stał lekarz. Mężczyzna w średnim wieku, całkiem przystojny z torbą.
-Proszę wejść- wykonałem specyficzny ruch ręką.
- Dobrze, to gdzie pacjentka?
-Leży na kanapie.
*** Kaytlin***
-To ja.-Wstałam i podałam lekarzowi rękę, którą uścisną.-Kaitlin Morf.
-Tomasz Mydar. Więc co pani dolega?
-Nic mi niejest, mój chłopak przesadza.
-Skarbie mdlenie to nie jest nic.
-Zemdlała pani?
-Tak, na chwilę, ale już się dobrze czuję.
-Miała pani jeszcze jakieś dolegliwości?
-Wczoraj wymiotowałam i nienajlepiej się czułam.
-Mogę panią zbadać?
-Oczywiście.
-Niech pani się położy, a pana proszę o wyjście.-Oboje wykonaliśmy to o co nas proszono. Podniosłam koszulkę a doktor zaczął mnie badać. Zmierzył mi ciśnienie, temperature i coś tam jeszcze porobił.-Ma pani nudności i zawroty głowy?
-Tak. Czy to coś poważnego?
-Raczej nie. Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę?
Okres. No tak, całkiem o tym zapomniałam. Na szczęście wszystko zapisuję w notesie i mogę to sprawdzić. Złapałam za torebkę i znalazłam to czego szukałam. Widząc to zrobiłam wielkie oczy.
-Półtora miesiąca temu...
-Chwileczkę.-podszedł do swojej torby z której wyciągnął test ciążowy.-Proszę niech pani zrobi go od razu.
Wzięłam test i weszłam do toalety. Wyjełam test z opakowania i wykonałam wszystkie czynności. Trzebabyło poczekać 5 min.

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 15

Gdy tylko dojechałam do domu obrazu wzielam szybki prysznic i poszłam spac. Rano musiałam wstać i isc do szkoly. Na szczescie dzisiejsze lekcje sa skrócone i kończymy dosc szybko wiec będę mogla wybrać się gdzieś z Marry. Zaraz po szkole poszłyśmy do kawiarni zeby spokojnie porozmawiać
Marry: Kiedy Justin wraca?
Ja: Za 13 dni. Strasznie za nim tęsknie.
Marry: Wiem, widzę chodzisz Cały czas przygnębiona. Jeszcze trochę i będziecie razem.
*Dzień przed powrotem Justina*
To juz jutro. Jutro wraca. Szkoda tylko ze nie zobaczymy się przed koncertem. Moi rodzice wrócili do domu kilka dni temu. Teraz siedzimy i wspólnie jemy obiad co nie zdarza się często, zazwyczaj gdy chcą powiedzieć nam cos ważnego...
Mama: Keytlyn jak Ci idzie w szkole?
Ja: Dobrze, czemu pytasz?
Mama: Tak poprstu.
Ja: Ok mamo powiesz to?
Mama: o czym ty mówisz?
Ja: Zawsze jak znajdujesz czas zeby zjesc z nami obiad chcecie nam cos powiedzieć, wiec?
Mama: No dobrze, dostałam ofertę zalorzenia własnej firmy.
Ja: I co my mamy z tym wspólnego?
Tata: Córeczko to nie do Końca takie proste, musielibyśmy wrocic do Kanady.
Ja: Co teraz? Jak mi się wszystko zaczyna ukladac chcecie mnie wywiezc na drugi koniec Świata?
Tata: Wiemy ze to nie jest dla ciebie łatwe, ale mamy juz kupiony dom i wyjezdzamy za 2 tygodnie.
Ja: Dlaczego nas nawet nie spytaliście czy chcemy jechać?
 Tata: Za kilka dni kończysz 18 lat jak chcesz możesz tu zostać.
Ja: Przeciez wiesz ze nie zostanę tu bez was...
Tata: Zastanów się. Decyzja nalezy do ciebie.
Ja: Dobrze. Pojde juz do siebie.- Wstałam od stolu i odnosząc talerz uszlyszalam wolanie taty ze wyjeżdżamy za godzinę bo zgodzić się mnie zawiezc do Warszawy na koncert.Wbiegłam szybko do swojego pokoju, wzięłam czyste ubrania i poszłam wziąć szybki prysznic. Wychodząc z łazienki zabrałam swoje kosmetyki które schowałam do wcześniej przygotowanej małej walizki. Dorzuciłam jeszcze kilka rzeczy i zniosłam ją na dół skąd tata zaniósł ja do samochodu. Chciałam się pożegnać z mamą ale ona rozmawiała przez telefon.Wsiadłam do samochodu i zaczęliśmy podróż. Lubię jeździć z tatą, mamy wtedy czas żeby spokojnie porozmawiać.
Ja: Tato...
Tata: Tak Kay?
Ja: Czy między tobą a mamą coś się psuje?
Tata: Nie, dlaczego tak myślisz?
Ja: Ostatnio mało rozmawiacie, jakbyście się unikali.
Tata: To prawda nie rozmawiamy jak kiedyś, ale niemusisz się o nas martwić. Powiedz lepiej co u ciebie córcia.
Ja: Nie najlepiej.
Tata: Przeprowadzka?
Ja: Nie wiem jak powiedzieć to Justinowi.
Tata: Prosto z mostu.
Ja: Postaram się. Kiedy wracasz do domu?
Tata: Na noc zatrzymam się w hotelu i wrócę rano.
Resztę drogi przespałam. Gdy dojechaliśmy tata oddał bagaże obsłudze/  i mnie obudził.Było już późno i niezbyt dobrze się czułam więc poszłam do pokoju hotelowego i od razu położyłam się spać. Rano obudziło mnie pukanie do drzwi pokoju. Wstałam z łóżka i podchodząc do drzwi nałożyłam hotelowy szlafrok. Na korytarzu stał mój tata z mała torbą.
Tata: Przyszedłem się jeszcze pożegnać bo zaraz jadę.-rzuciłam się na niego mocno wtulając.
Ja: Kocham Cię tato.
Tata: Ja ciebie też córeczko. Ale muszę już lecieć. Nie martw się wszystko się ułoży.-Rozluźniliśmy uścisk.
Ja: No mam taką nadzieję. Pa.
Tata: Papa.
Gdy zniknął z mojego pola widzenia zamknęłam drzwi i wróciłam do łóżka.Obudziłam się koło 13. Koncert zaczyna się o 17 więc mam jeszcze czas na długą odprężającą kąpiel której teraz potrzebuję. Po wykąpaniu, ubraniu i pomalowaniu była 15 30 więc czas na wyjście z hotelu. Im szybciej tam będę tym szybciej go zobaczę. Pod hotelem złapałam taksówkę która zawiozła mnie na miejsce. Szczęście mi jak narazie dopisuje... Podczas jazdy nie było żadnych korków a na miejscu zobaczyłam Kennego.
Ja: Kenny!-usłyszał i odwrócił się w moją stronę.
Kenny: Kay co tu robisz?
Ja: Hmm... No wiesz mój chłopak którego nie widziałam 2 tygodnie jest tu lub zaraz przyjedzie... Więc przyszłam na lody.
Kenny: Ok rozumiem o co chodzi. Chodź zaprowadzę Cię do niego.
Ja: Dzięki.- Weszliśmy do budynku tylnym wejściem. Przeszliśmy przez kilka korytarzy i zatrzymaliśmy się przy rdrzwiach zza których dobiegał śpiew.
Kenny: Już nie jestem potrzebny.-Uśmiechnęłam się. Wzięłam głęboki oddech i weszłam po cichu do pomieszczenia. Wiedziałam że Justin podczas śpiewania często przenosi się do swojego świata więc bez problemu stanęłam przy ścianie. Obserwowałam jak śpiewa Nothing like us.
Ja: No brawo panie Bieber.-Powiedziałam gdy skończył.
Justin: Dziękuję pani Bieber.- podszedł i namiętnie mnie pocałował- Tak się cieszę że Cię w końcu widzę.- Wtuliłam się mocno w jego tors.
Ja: Tęskniłam za tobą. Tak strasznie tęskniłam .
Justin: Wiem kochanie, ale teraz jesteśmy razem i wszystko będzie już dobrze.
Ja: Myhym...
Justin: Coś się stało?- zapytał odsuwając się ode mnie.
Ja: Później o tym pogadamy.
Justin: Kay jak coś się dzieje to mów od razu.
Ja: Justin nic się nie dzieje. Porozmawiamy wieczorem. Ok?
Justin: No dobrze.Idziesz pod scenę czy zostajesz tutaj?
Ja: Miałabym ominąć jak Bieber ściąga koszulkę? On jest taki sexi.
Justin: Tyle milionów dziewczyn na niego leci... A on leci tylko na jedną. Kocham Cię mała.
Ja: Ja Ciebie też duży.- przytuliliśmy się. Po chwili do pokoju wpadł z impetem Scooter. W pierwszym momencie był tak zły że mnie nie zauwarzył.
Scoot: Justin! 10 minut temu miałeś być u Rayana! Co ty tu jeszcze robisz!- Było mi głupio że przeze mnie Justin dostaje opieprz więc postanowiłam spróbować załagodzić sytuację.
Ja: Hej Scoot. Przepraszam to moja wina już go tam zaciągam. Nawet siłą.
Scoot: O Keytlyn nie zauwarzyłem Cię... Miło Cię znów widzieć.
Justin: Nic dziwnego że jej nie zauwarzyłeś jak tu wpadasz i drzesz się o głupie 10 minut.- To był ostatni moment na rozdzielenie ich przed kłótnią.
Ja: Ciebie też bardzo miło widzieć. To my już pójdziemy.- Złapałam chłopaka za rękę  i pociągnęłam w stronę wyjścia. Na zewnątrz zatrzymałam go i spojrzałam mu w oczy.-Justin teraz idź do Rayana. Później się spotkamy.
Justin: Gdzie będziesz w tym czasie?
Ja: Poszukam Pattie muszę z nią porozmawiać.
Justin: Ok skarbie.- szybko mnie pocałował i pobiegł do swojego stylisty. Zadzwoniłam do Pattie żeby dowiedzieć się czy ma teraz czas.
<rozmowa przez tel>
Ja: Hej Pattie.
Pat: O Keytlyn jak miło że dzwonisz.
Ja: Masz może troche czasu?
Pat: Słonko dla ciebie zawsze.
Ja: To świetnie. Mogłabyś podejść pod pokój Justina?
Pat: Jasne zaraz będę.
<koniec rozmowy>
Kilka minut później siedziałam z mamą Jussa.
Ja: Pattie... Czy podczas trasy coś się stało?
Pat: Co dokładnie masz na myśli?
Ja: Justina i Scootera. Miesiąc temu byli kumplami a teraz Justin gdyby mógł to by się na niego rzucił...
Pat: Nie rozmawialiście o tym jeszcze?
Ja: Nie mieliśmy czasu. Powiesz mi o co chodzi?
Pat: Kaytlyn lepiej żeby Justin Ci to powiedział.
Ja: No ok.

czwartek, 6 marca 2014

PYTANIE :D

Czyta to ktoś bo nie wiem czy pisać czy to zostawić?
Jeżeli ktoś przeczytał to proszę o jakikolwiek komentarz

Rozdział 14

Ja: To-to wszystko dla mnie?
Justin: Tylko dla ciebie.-Odwróciłam się przodem do chłopaka ubranego w szarą marynarkę,czarne spodnie i tego samego koloru buty .-Kochanie czy ty nie wiesz jaki jutro będzie dzień?
Ja: Miesiąc.Jutro mija miesiąc od kiedy jesteśmy razem.Pamiętałeś!-Wtuliłam się w Jussa.
Justin: Jak mógłbym zapomnieć.Kocham cię.
Ja: Ja Ciebie też kocham!-Odsunęłam się kawałek aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
Następnie udaliśmy się do stolika.Justin otworzył szampana i nalał nam do kieliszków.
Justin: Za nas.
Ja: Tak za nas-Odpowiedziałam ledwo słyszalnym szeptem.Wznieśliśmy kieliszki stukając nimi o siebie.Zjedliśmy pyszną kolację,położyliśmy się na kocu wtuleni w siebie  i rozmawialiśmy o wszystkim od kolorów kwiatków do naszych marzeń.Było bardzo romantycznie lecz nic nie trwa wiecznie.
Ja: Kochanie ja muszę już iść.Jestem jeszcze nie spakowana.
Justin: Jeszcze chwilkę.
Ja: Kotek nie mogę.
Justin: Proszę.Pomogę ci się spakować.
Ja: No dobrze ale 5 minut.
Justin: A i mam coś dla ciebie ale obiecaj że otworzysz jutro!
Ja: Obiecuję!-Juss wyjął zza poduszki fioletowe pudełeczko ze złotą wstążką-Dziękuję kochanie i też mam coś dla ciebie ale zostawiłam w pokoju.
Justin: Trzeba już wstawać bo jest 18 40.
Niechętnie wstaliśmy i poszliśmy do mojego pokoju.Justin jak obiecał pomagał mi pakować moje rzeczy do walizki.Oczywiście zaczął się wygłupiać gdy znalazł moją bieliznę.Ja w tym czasie poszłam do łazienki przebrać się w coś wygodniejszego do samolotu.Po wyjściu z pomieszczenia zobaczyłam spakowaną już walizkę i przebranego Justina.
Ja: Kiedy się przebrałeś?
Justin: Przed chwilą.
Ja: Okej? Jedziesz ze mną na lotnisko?
Justin: No jasne muszę się z tobą pożegnać.
Ja: Kochany jesteś.-Powiedziałam głaszcząc go po policzku.
Justin: Przecież wiem.
Ja: Twoja skromność przeraża Kochanie.
Justin: Chodź bo nie zdążymy.-Złapał walizkę jedną ręką i moją dłoń drugą.-A i Kenny z nami pojedzie,pomoże z fankami bo napewno ich tam będzie sporo.Nie masz nic przeciwko?
Ja: Nie dlaczego? Keniak jest spoko.
Kenny: Hej dzieciaki.
Ja: Hej staruszku co tam?-podeszłam do mężczyzny zostawiając Jussa za nami i szliśmy do samochodu.
Kenny: A dobrze.Ej JB...-spojrzał do tyłu-Oł...Zazdrosny Justin się uaktywnił.-szepnął mi do ucha.Zerknęłam na chłopaka widać było że ta sytuacja mu się nie spodobała.
Ja: Wiesz co Kenny,może idź już do samochodu my zaraz przyjdziemy.
Kenny: Ok.-Gdy ten zniknął z mojego pola widzenia spojrzałam na Justina.
Ja: Czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny?
Justin: Ja?Pf...Nie.
Ja: Nie wcale.Justin ja mam oczy i widzę.
Justin: No dobra może trochę.
Ja: Chodź tu mój zazdrośniku.-Rozłożyłam ręce a już po chwili byłam w objęciach brązowookiego.-Kocham Cię.Tak bardzo Cię Kocham.
Justin: Ja Ciebie też.Skarbie ale musimy iść.-Oderwałam się od chłopaka i łącząc nasze ręce poszliśmy do samochodu.Hotel był bardzo blisko lotniska na którym byliśmy już 10 minut później.Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do budynku oddałam walizkę i miałam chwilę żeby pożegnać się z chłopakami.Najpierw podeszłam do Keniaka i przytuliłam go. Nastepnie podeszłam do Jussa i wtuliłam się w niego.
Ja: Będę tęsknić za tobą.
Justin: Ja też.Jeszcze tylko troche i znów będziemy razem.-Odsunął mnie trochę i pocałował."Odkleiliśmy" się od siebie.Czułam że do oczu napływają mi łzy.-Nie płacz kochanie.Pamiętaj jak ja nie będę odbierał dzwoń do Kennego.Dobrze?
Ja: Tak.Kocham Cię.Fanki są z tyłu.
Justin: Ja Ciebie też słonko.Napisz jak dolecisz.Pa.
Ja: Napewno napiszę.Pa.
.Musnęłam jego malinowe usta.Odwróciłam się i odeszłam w kierunku odprawy.Przy barierkach przypomniałam sobie o prezencie.Podbiegłam do grupki dziewczyn otaczających mojego chłopaka.Zaczęłam się przedzierać przez tłum.
Ja: Przepraszam mogę przejść?
Dziewczyna: Za kogo ty się niby uważasz każdy chciałby z nim zdjęcie.
Ja: Mam z nim pełno zdjęć i uważam się za jego dziewczynę.Więc mogłabym przejść bo zaraz spóźnie się na samolot.
Dziewczyna: Kaitlin tak?-Pokiwałam twierdząco głową-O jezu przepraszam Cię.Poczekaj chwilę.-Przyłożyła ręce do ust aby było ją lepiej słychać-HEJ LUDZIE ZRÓBCIE MIEJSCE JEST TU KAITLIN I MA COŚ WAŻNEGO DO JUSTINA!!
Zdziwiłam się gdy wszyscy rozeszli się na boki robiąc prostą ścieżkę do Jussa.
Ja: Dziękuję.-Podeszłam do Biebera wyciągając z torebki paczuszkę.-Zapomniałabym.To dla Ciebie kochanie.Otwórz jutro.Pa.-Pocałowałam go przelotnie i popędziłam do odprawy.
Po kilkudziesięciu minutach siedziałam już w lecącym samolocie.Siedzenia były potrójne i obok mnie siedziały dwie koło czternastoletnie dziewczyny.Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzyke tak aby zagłuszyć piski dziewczyn.Jednak mi się nie udało.
Ja: Przepraszam ale czy mogłybyście trochę ciszej ekscytować się nawet nie wiem czym?
Dziewczyny: Tak sorki ale Justin Bieber ma niedługo kolejny koncert w warszawie.
Ja: Wiem o tym za 12 dni (załóżmy bo się nie orientuje).
Dziewczyny: Co? Skąd wiesz jesteś beliber?Będziesz na koncercie?
Ja: Tak jestem beliber i jak Justin będzie chciał to będę na koncercie.
Dziewczyny: Czekaj ty jesteś Kaitlin?
Ja: Tak a wy jak się nazywacie?
Dziewczyny: Ewa i Gosia.
Ja: A wy będziecie?
Ewa: Tak i mamy M&G i dlatego się tak ekscytujemy.
Ja: To niedługo pewnie znów się spotkamy.
Reszta podróży minęła na rozmowie o Justinie.

piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 13

Rano obudziłam się sama w łóżku.Zaniepokojenie mi przeszło gdy usłyszałam odgłos wody uderzające o kafelki i śpiew.Wstałam i założyłam koszulę Justina wcześniej sięgając ją z podłogi.Złapałam jakąś kartkę i długopis pisząc "Jestem u siebie jak skończysz przyjdź do mnie. Kocham Cię <3 Kay".Wzięłam jeszcze moje ciuchy,bluzę Jusa i telefon i wyszłam kierując się do swojego pokoju.Wygrzebałam z walizki czarne rurki i białą bluzkę z czarnymi napisami.W łazience napełniłam wannę wodą, wlałam olejek arbuzowy i zrobiłam pianę.Zdjęłam z siebie ubrania i wskoczyła do wody.Zapach olejku rozniósł się po pomieszczeniu.Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę zamykając oczy.

*Z punktu widzenia Justina*

Obudziłem się widząc śpiącą jeszcze Kaitin.Wyśliznąłem się z jej uścisku idąc do łazienki.Rozebrałem się i wgramoliłem pod prysznic.Na dłoń nalałem trochę płynu i myłem swoje ciało podśpiewując pod nosem.Następnie umyłem włosy i spłukałem całą powstałą pianę.Opuściłem kabinę owijając ręcznik wokół bioder i wróciłem do pokoju w którym wcześnie spała moja ukochana.Zamiast dziewczyny leżała karteczka.Chciałem już do niej pójść jednak lepiej się najpierw się w coś ubrać.Wyjąłem czarne rurki,czarną
koszulkę,czerwone buty i bokserki.Założyłem przygotowane ubrania, spodnie oczywiście opuszczone przez co moje bokserki widziały światło dzienne.Złapałem telefon oraz czerwoną czapkę i wyszedłem z pokoju.
otworzyłem drzwi obok i wkroczyłem do środka rozglądając się.Nie widząc jej nigdzie wszedłem do łazienki.Relaksowała się leżąc w wannie.Podszedłem i złożyłem czuły pocałunek na jej malinowych ustach.

*Powracamy do Kaitlin*

Leżałam nucąc pod nosem piosenki które słuchałam.W pewnym momencie poczułam że ktoś mnie całuje przestraszyłam się nie wiedząc kto mnie tak atakuje ale poczułam ten wyjątkowy zapach i odwzajemniłam pocałunek.Justin próbował go pogłębić jednak odsunęłam się i cmoknęłam go.Zdziwiłam się trochę gdy stał nade mną ze słodką minką.
Ja: Mów przecież widzę że coś chcesz.
Justin: Mogę do ciebie?
Ja: A z jakiej to racji?
Justin: Prrroszee...
Ja: No dobra.Wskakuj.
Z zawrotną prędkością zdjął ubrania i już był koło mnie.Wtuliłam się w chłopaka i przymknęłam oczy.Jak się spodziewałam Juss zaczął całować moją szyję.Podobało mi się to jednak wiedziałam do czego to prowadzi. Ja: Mógłbyś przestać?
Justin: A co ja robię?-Wyszeptał koło mojego ucha.
Ja: O ty już dobrze wiesz co. Uważaj bo narobisz Jerremu nadziei.
Justin: I to był bardzo dobry argument.
Ja: Masz dzisiaj jakiś wywiad czy coś?
Justin: Nie dziś mam wolne.
Ja: To fajnie bo wieczorem mam samolot.
Justin: Już dzisiaj?
Ja: A co myślałeś? Szkoła kochaniutki szkoła.
Justin: Zapomniałem ci wcześnie powiedzieć że jak trasa się skończy wrócę z chłopakami.
Ja: Wreszcie ich poznam.
Justin: I mam też złe wiadomości.
Ja: Jakie?
Justin: Luz mam jeszcze tylko dziś i jutro a potem nie wiem czy będę miał czas chociażby pisać.
Ja: Damy rade. Ale potem nie wypuszczam cię nigdzie przez 3 dni.
Justin: Kocham Cię.
Ja: Ja ciebie też.Chodź bo już Cię pewnie szukają.
Wyszliśmy z wanny i ubraliśmy się.Przed drzwiami stał zdenerwowany Scoot. Mężczyzna pukał do drzwi pokoju Justina.
Justin: Nie otwiera?Spróbuj tak: Justin ty najprzystojniejszy i najseksowniejszy na całym świecie mężczyzno.Wiem że jestem niegodny na twoją uwagę ale proszę otwórz drzwi.-Ledwo mogliśmy powstrzymać śmiech.
Scoot: Bieber nie pogrywaj sobie.Gdzieś ty był dobijam się do Ciebie od pięciu minut!
Justin: Musiałem się wykąpać...-Na moich policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
Scoot: Ok nie wnikam ale pamiętaj że masz dziś wywiad.
Justin: Co!? Przecież mówiłem że dziś chce mieć wolne!Nie możesz go przełożyć na jutro?
Scoot: Zobaczę co da się zrobić ale nic nie obiecuje.
Wdziałam że Juss jest bliski wybuchnięcia więc wolałam go stamtąd zabrać.
Ja: To my już lepiej pójdziemy.
Pa Scooter.
Scoot: Narazie mała.
Ja: Chodź Justin-Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę wyjścia.
Justin: Gdzie idziemy?
Ja: Do parku.Musisz trochę wyluzować.Spędzimy trochę czasu jak normalni nastolatkowie.
Justin: Ale na lody pójdziemy?
Ja: Ok.
Przez całą drogę śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak dzieci. Znaleźliśmy budkę z lodami.
Justin: Poczekaj chwile pójdę po lody.-Usiadłam na ławeczce.Przyglądałam się dzieciom bawiącym się na placu niedaleko. Mimowolnie się uśmiechnęłam.-Kaitlin jesteś tutaj?
Ja: Hm? A tak przepraszam zamyśliłam się.
Justin: Też kiedyś będziemy mieli takie maluchy.Tak naprawdę nigdy cię nie pytałem jakie masz plany na przyszłość.
Ja: Wiesz co? Za miesiąc kończę 18 lat i nie wiem co mam zrobić.Na pewno skończę liceum a potem nie wiem.Może jakieś studia?A ty? Nigdy nie chciałeś być kimś więcej niż piosenkarzem?
Justin: Jakoś nie zastanawiałem się nigdy nad tym.Od 12 roku życia zajmuje się muzyką na poważnie.Przyzwyczaiłem się do takiego życia.Dobra wracamy mam dla ciebie niespodziankę.O której masz samolot?
Ja: 20.
Justin: Idealnie.
Ja: Powiesz mi co to będzie?
Justin: Nie bo to ma być niespodzianka.
Po kilku minutach byliśmy już w budynku.Weszłam do pokoju.Na łóżku leżało pudełko, otworzyłam je, w środku była piękna turkusowa sukienka opuszczana w tali.I karteczka z napisem "Za godzinę przed pokojem, Załóż ją, Kocham cię Justin <3".Ten wieczór pięknie się zapowiada.Wzięłam sukienkę i bieliznę i popędziłam do łazienki gdzie się wykąpałam.Założyłam przyniesione ubrania oraz wysuszyłam włosy, zostawiłam je naturalnie i zajęłam się makijażem.Zrobiłam kreski kredką do oczu ,rzęsy przejechałam maskarą i usta błyszczykiem malinowym.Gdy skończyłam miałam jeszcze 10 min więc postanowiłam zadzwonić do Marysi.
<rozmowa telefoniczna>
Ja: Hej kochana.
Marry: O Kaitlin jak dobrze że dzwonisz.
Ja: Uuu Co takiego się wydarzyło?
Marry: Poznałam bardzo przystojnego chłopaka.
Ja: Co?Gdzie?Jak?Kiedy? Opowiadaj.
Marry: No więc wczoraj w parku. Wpadłam na niego jak jechał na desce.
Ja: Umówiłaś się z nim prawda?
Marry: No jasne idziemy do kina a potem kto wie?
Ja: Tylko grzecznie mi tam nie chce jeszcze zostać ciocią.Ja muszę kończyć Justin coś przygotował i z jego genialnymi pomysłami trochę się boję.
Marry: Ty też uważaj.
Ja: Dobra,widzimy się jutro PaPa.
Marry: Pa baw się dobrze.
<koniec rozmowy>
Założyłam srebrne szpilki wpakowałam jakieś pierdoły do torebki i wyszłam.Przed pokojem nie stał Justin tylko jakiś mężczyzna w garniturze i białych rękawiczkach.
Mężczyzna: Panienka pozwoli?
Ja: Oczywiście.
Złapał mnie za rękę i zaprowadził do windy.Jechaliśmy w górę aż winda się nie zatrzymała.Wyszłam z niej sama.Byłam na dachu w otoczeniu grządek kwiatowych wśród których był stolik na którym stały świeczki a obok wiadro z lodem i szampanem.W czasie analizowania otoczenia poczułam ciepłe dłonie oplatające mój brzuch...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam że taki krótki ale następny pojawi się prawdopodobnie jutro.


sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 12

Rano wzięłam szybki prysznic, ubrałam czarne rurki i seledynową bokserkę oraz pomalowałam się delikatnie. Samolot miałam dopiero po południu więc miałam jeszcze trochę czasu.Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie i szybko umyłam zęby ,wróciłam na dół. Włączyłam telewizję na kanale muzycznym i zadzwoniłam po taksówkę.Walizkę spakowałam dzień wcześniej.Półgodziny później auto stało już pod moim domem.Wyszłam na zwenątrz i zamknęłam drzwi.Taksówkarz a raczej taksówkarka pomogła mi z bagażem.Podczas drogi byłam strasznie zdenerwowana.Już jutro go zobaczę!To było jedyne zdanie które krążyło po mojej głowie. Amy bo tak miała na imię taksówkarka była bardzo miła.
Amy: Ale jesteś zdenerwowana. Chłopak?
Ja: Tak jadę do Berlina na jego koncert.
Amy: Do Berlina? Na koncert tego....Justina Biebera?
Ja: Tak skąd pani wiedziała?
Amy: Moja córka jest jego fanką i w domu o niczym innym nie mówi.
Ja: Ile lat ma pani córka?
Amy: Za równe 2 tygodnie kończy 13.
Ja: W ten dzień Justin ma koncert na zakończenie trasy w Warszawie.
Amy: Tak wiem chciała iść jako prezent ale nie zdążyłyśmy kupić biletu.
Wtedy mnie olśniło przecież dostałam od Jussa kilka dodatkowych biletów na wszelki wypadek.Zajrzałam do torebki i akurat miałam 3 bilety.
Ja: Niech pani je da córce.-Podałam bilety kobiecie.
Amy: Nie mogę ich wziąć.
Ja: Proszę niech pani to dla mnie zrobi.Dziewczyna się ucieszy.
Amy: No dobrze bardzo Ci dziękuję.Jeżeli mogę spytać dlaczego to robisz?
Ja: Bo sama kiedyś byłam jak pani córka i wyszło mi to na dobre.
Amy: Nie wieże że robisz to wszystko a nawet jej nie znasz.
Ja: Chcę aby jej marzenia się spełniły bo na to zasługuje jak każdy.
Amy: Już jesteśmy dziękuję Ci za to wszystko.
Kobieta wyjęła moje walizki i mnie uściskała.Weszłam do budynku i kierowałam się w stronę odpraw.Wszystko poszło sprawnie i już po 30 minutach siedziałam w samolocie.Lot trwał tylko 2 godziny.Zanim się obejrzałam już lądowaliśmy.Wysiadłam z samolotu, odebrałam bagaże i szukałam moich rodziców jednak ich nigdzie nie było za uwarzyłam jednak mężczyznę z kartką na której widniał napis "Kaitlin Morf".Czyli rodzice nie mieli czasu odebrać mnie z lotniska i przysłali kogoś po mnie.Podeszłam do mężczyzny który przedstawił się jako Bruce -asystent nowego współpracownika mamy. Mężczyzna wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do samochodu.Droga minęła w ciszy.Podjechaliśmy pod hotel gdzie roiło się od krzyczących dziewczyn i fotoreporterów.W tłumie zauważyłam kogoś przepychającego się przez resztę ludzi.Chociaż nie widziałam twarzy rozpoznałam w tej osobie Justina.
Ja: Bruce możesz kawałek odjechać.
Bruce: Tak. A jeśli można wiedzieć to dlaczego?
Ja: Widzisz tego gościa-Wskazałam na Jussa.Towarzysz kiwną głową.-To mój chłopak który nie wie że tu jestem i na razie ma się nie dowiedzieć.
Bruce: Niespodzianka?
Ja: Dokładnie.
(...)
Gdy weszłam do wskazanego pokoju wyjęłam szybko jakieś ciuchy z walizki i udałam się do łazienki.Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic.Wychodząc z kabiny owinęłam się ręcznikiem.Usłyszałam dźwięk dzwonka dochodzący z mojego telefonu.Podeszłam do niego i odebrałam nie zwracając uwagi na to kto dzwoni.
Ja: Halo?
Justin: Cześć słońce.
Ja: Hej kochanie.Wreszcie znalazłeś dla mnie chwilę.
Justin: Kaitlin przecież wiesz że nie miałem czasu.Bardzo chciałbym być teraz przy tobie.
Ja: Tak wiem.Przepraszam ale strasznie za tobą tęsknię.
Justin: Ja też.Jeszcze tylko 2 tygodnie.Następnym razem biorę Cię ze sobą.Kochanie muszę kończyć zaraz mam wywiad.
Ja: ok.Kocham cię.Pa.
Justin: Ja ciebie też.
Po rozłączeniu odetchnęłam z ulgą.Ubrałam piżamę i położyłam się spać chociaż było wcześnie strasznie chciało mi się spać.Jak tylko weszłam do łóżka od razu zasnęłam.
Obudziłam się o 10."Dziś go wreszcie zobaczę"to była moja pierwsza myśl.Wstałam i podreptałam do łazienki gdzie umyłam zęby i twarz oraz nałożyłam lekki makijaż.Z walizki wyjęłam czerwoną koszulkę,  jeansowe spodenki i czarne buty za kostkę .Ubrałam się i wyszłam z pokoju na śniadanie.Jak na złość On tam był.Chciałam do niego podbiec i przytulić ale musiałam się powstrzymać.Wdziałam jak się uśmiecha ale to nie był szczery uśmiech.Zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam z hotelu.Zatrzymałam taxi i podałam adres pod którym umówiłam się z rodzicami.Gdy dojechałam na miejsce i ujrzałam ich uśmiech sam wkradł mi się na twarz.Wysiadłam, zapłaciłam i ruszyłam w stronę rodziców.Od razu rzuciłam się na mamę a potem na ojca.
Mama: Hej córuś.
Ja: Cześć.
I jak zawsze zadzwonił telefon mamy.Zrobiło mi się trochę smutno bo zawsze praca była ważniejsza.Po chwili wróciła do nas.
Mama: Muszę lecieć.Chcą zmienić warunki umowy.Przepraszam kochanie.
Ja: Ok idź zostanę z tata.
Mama: Pa kocham was.
"My ciebie też" odpowiedzieliśmy razem i mama zniknęła nam z oczu.
Ja: Idziemy na lody?
Tata: Ok. Ale nie wiem gdzie jest lodziarnia.
Ja: Chodź do parku coś znajdziemy.
Park był niedaleko i już po chwili w nim byliśmy.
Tata: Jak ci się układa z Justinem?
Ja: Tatooo...
Tata: No co już nie mogę spytać?
Ja: Nie bój się jeszcze dziadkiem nie zostaniesz.Raczej...
Tata: Co?!
Ja: Tylko żartowałam nie denerwuj się tak.
Tata: Lepiej już tak nie żartuj.
Doszliśmy do lodziarni i kupiliśmy sobie lody.Do 13 30 spacerowaliśmy po parku śmiejąc się razem.
Ja: Tato mam do ciebie prośbę.
Tata: Tak?Jaką?
Ja: Mógłbyś pogadać z mamą?
Tata: O czym?
Ja: O pracy za dużo czasu tam spędza.Michał prawie jej nie widuje nawet weekendy spędza przed komputerem albo papierami.On jest jeszcze dzieckiem potrzebuje matki.
Tata: Wiem ale mama ma całą firmę na głowie.
Ja: Rodzinę też ma.
Tata: Zobaczę co da się zrobić.
Ja: Dziękuję.I mam jeszcze jedną prośbę podwieziesz mnie do hotelu?
Tata: Jasne przecież mieszkamy w tym samym hotelu.
Ja: No tak.
W pokoju byłam o 14 a koncert zaczynał się o 15 30 więc miałam mało czasu.Szybko podeszłam do walizki z której wyjęłam koszulkę z napisem "Kocham cię ty mój Bieberku" i czarne szorty.Wzięłam prysznic i pomalowałam się (kredka,tusz i błyszczyk).Włosy wysuszyłam i zostawiłam naturalne.Założyłam buty, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju.Drzwi obok moich otworzyły się i tyłem do mnie stanął chłopak.Szybko wróciłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi."Co on tu robi za 40 minut na być na scenie" pomyślałam opierając się o drzwi.Po chwili na korytarzu zrobiło się cicho.Wyszłam i szybko skierowałam się do drzwi wyjściowych.Złapałam taxówke i podałam miejsce koncertu.Na miejscu było pełno ludzi próbujących kupić bilety.Było mi ich żal bo nikomu się to już nie udało.
(...)
Koncert zaczął się piosenką Love Me, Później było Boyfriend, Somebody to Love i jeszcze kilka innych.I w końcu One Less Lonley Girl dziewczyny zaczęły piszczeć i krzyczeć.Podeszła do mnie jakaś kobieta.
Kobieta: Zostałaś wybrana na dziewczynę z piosenki!!!
Ja: JA?!
Kobieta: Tak Ty. Chodź ze mną!
Nieznajoma złapała mnie za rękę i pociągnęła za scenę.Stała tam również Pattie.
Pattie: Kaitlin? Co ty tu robisz?
Ja: Niespodzianke dla Justina!
Pattie: Napewno się ucieszy.
Ja: Mogłabym wyjść chwile wcześniej i go trochę wystraszyć?-Zapytałam z cwaniackim uśmieszkiem.
Pattie: Jasne leć już teraz.
Ja: Dziękuję.
Podeszłam do wejścia jak się spodziewałam Justin był jeszcze u góry.Pokazałam publiczności żeby była cicho i schowałam się za małym filarem.Gdy Juss stał do mnie tyłem podbiegłam do niego i wtuliłam się od tyłu mówiąc
Ja: Tęskniłam kochanie.
Justin: Sorry mam dziewczynę.-Mówił szeptem powoli się do mnie odwracając.
Ja: Wiem.
Tancerze podali mu kwiaty które mi wręczył i dokończył piosenkę.
Justin: Musze im wreszcie powiedzieć-powiedział szybko i mnie pocałował.Rozległy się krzyki przypominające "Justin kto to jest!" lub "Dlaczego ją całujesz!"-To jest Kaitlin moja dziewczyna.Najwspanialsza dziewczyna którą poznałem i kocham ją więc mam nadzieję że też ją za akceptujecie bo każda Beliber jest dla mnie ważna.
Zbiegliśmy ze sceny i udaliśmy się do garderoby Jussa.
Justin: Co tu robisz?
Ja: Jak to co? Jetem na koncercie JUSTINA BIEBERA!
Justin: Musi być bardzo przystojny jak się tak cieszysz.
Ja: Nawet nie wiesz jak bardzo.
Justin: Tak myślałem że wolisz go ode mnie.-Wydął dolną wargę.
Ja: No masz racje on lepie całuje...-Zrobiłam rozmarzone oczy.-Nie fochaj żartowałam.
Justin: To z całowaniem mi pasowało.-podszedł do mnie i pocałował namiętnie.
Ja: A czy ty przypadkiem nie masz koncertu?
Justin: Mam.-I znów całus.
Ja: To może idź na scenę?
Justin: Chodź za mną.
Ja: A ja tam po co?
Justin: No chodź.Boje się sam.
Ja: Zrobisz coś dla mnie.
Justin: Hm?
Ja: Zaśpiewasz U Smile? Uwielbiam tą piosenkę i czekam od początku.
Justin: Dla ciebie wszystko kochanie.
Pociągnął mnie a sobą.Jejku jak on wytrzymuje te krzyki?Śpiewał parząc prawie cały czas w moje oczy.Pośpiewał jeszcze trochę a potem poszedł się przebrać i na M&G.Ja w tym czasie rozmawiałam z Pattie. Po 3 godzinach Juss wrócił do mnie.
Justin: Kiedy przyjechałaś?
Ja: Wczoraj po południu.
Justin: A gdzie spałaś?
Ja: Prawie tam gdzie ty.To znaczy za ścianą.
Justin: Jakoś Cie nie za uwarzyłem.
Ja: Widzisz? Jestem jak James Bond.
Justin: Wracamy mój Jamsie Bondzie( nie wiem jak to się pisze ; D).
Pojechaliśmy do hotelu i Juss oczywiście zaprowadził mnie do swojego pokoju a raczej apartamentu.
Justin:Zostaniesz na noc?-Och te jego oczy i co teraz? Muszę być twarda!
Ja: No nie wiem,nie wiem...
Justin: Czy ty chcesz żeby mnie potwory spod łóżka porwały?
Ja: Jakie potwory?
Justin: No Wczoraj wyszły i powiedziały że jak dziś będę sam to dziś też przyjdą.
Ja: Ok zostanę a te bajki o potworach zostaw dla dzieci.
Justin: Dzieci? Kay chcesz mi coś powiedzieć?
Ja: Tylko tyle że cię kocham.
Justin: Na pewno?
Ja: Tak.A nie chciałbyś dzieci?
Justin: Chyba jeszcze nie teraz.Musimy skończyć szkołę,dzieci to duży obowiązek.A ty byś chciała?
Ja: Nic na siłę.I wiesz muszę jeszcze ojca poszukać bo sama sobie dziecka nie zrobię.
Justin: Ej a ja to co?
Ja: Och no tak zapomniałam o tobie.Zaliczasz się do rezerwowych,może..
Justin: Pff...-Złożył ręce na piersi i odwrócił się ode mnie.
Ja: Przecież wiesz że chcę mieć z tobą dzieci.-Przytuliłam się do niego.
Justin: To bierzemy się do roboty!
Zaczął mnie całować.Po zbliżeniu położyłam się na jego klatkę piersiową.
Ja: Kocham Cię.
Justin: Ja Ciebie też nawet nie wiesz jak bardzo.
Oboje zasnęliśmy wtuleni w siebie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was że tak długo nie było miałam trochę problemów rodzinnych ale już jest ok i będę starać się częściej dodawać rozdziały.

czwartek, 16 stycznia 2014

Rozdział 11

Ja: Justin wstawaj nie ma czasu!
Justin: A coś na zachętę?
Ja: Co byś chciał?
Justin: Buzi!
Ja: Ale potem idziesz się ubierać?
Justin: Tak.
Podeszłam do niego i dałam całusa.Próbował pogłębić pocałunek ale nie pozwoliłam mu na to odsuwając się.Jak obiecał wstał i ubrał się.Poszliśmy zjeść śniadanie.Na zewnątrz czekał już na nas samochód, który zawiózł nas na lotnisko."To najgorszy dzień mojego życia!" pomyślałam gdy ujrzałam odlatujące samoloty.
W oczach miałam już łzy ale po wstrzymywałam się od płaczu.Wysiedliśmy z auta i kierowaliśmy się w stronę budynku.Podszedł do nas jakiś mężczyzna,kogoś mi przypominał.
Justin: Kaitlin poznaj mojego managera Scootera. Scoot to moja dziewczyna Kaitlin.
Scoot(Scooter): Hej miło mi cię poznać. Dużo o tobie słyszałem.
Ja: Mi również miło. Ciekawa jestem co takiego słyszałeś.
Scoot: Hm...Ze jesteś piękna,mądra, miła. Oj długo mógłbym wyliczać.
Justin zaczął się rumienić. Ale słodko wyglądał.
Ja: My tu Gadu-Gadu a samolot zaraz odleci bez was.
Scoot: No musimy się zbierać młody.
Justin: A mogę się chociaż pożegnać?
Scoot: Jako że lubię twoją wybrankę serca masz 5 minut.I zaraz wracam.
Justin: Dziękuje dobry człowieku.
Uśmiechnęłam się. Nienawidzę pożegnań i nie jestem w nich dobra.Myślałam tylko o tym że za miesiąc się ponownie zobaczymy.
Justin: Kaitlin jesteś tutaj?-Jego piękny głos wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia.
Ja: Przepraszam zamyśliłam się.
Justin: Zrobisz coś dla mnie?
Ja: Jasne.Tylko co?
Justin: Uśmiechnij się.
Ja: Nie potrafię.
Justin: Jestem pewien że potrafisz musisz tylko uwierzyć że nam się uda.
Ja: Wierzę.
Justin: Ale...?
Ja: Nie widzieć cię przez miesiąc?To nie będzie łatwe.
Justin: Dasz radę.A późnej będę przy tobie dzień i noc.Okej?
Ja: Myhym... Kocham Cię pamiętaj o tym.Zadzwoń jak dolecisz.
Justin: Też cię Kocham i nie mógłbym zapomnieć. Na pewno zadzwonię
Złapał mnie delikatnie za biodra i przyciągnął lekko do siebie po czym pocałował mnie namiętnie.W głowie już miałam plan ale o tym trochę później. Wróciłam do domu i zaszyłam się w moim pokoju. Usłyszałam dzwoniący telefon. To Marry, wiedziała że Juss dzisiaj wyjeżdża i będę miała doła.Powiedziała tylko że zaraz będzie.W domu rozległo się pukanie do drzwi.Otworzyłam je i razem z przyjaciółką udałam się do mojego pokoju.Cały dzień spędziłyśmy na rozmowie i oglądaniu romansideł.Marry została u mnie na noc, bo upierała się że teraz nie mogę być sama.Rano wstałyśmy i wykonałyśmy wszystkie poranne czynności.Trochę się zdziwiłam że Justin nie zadzwonił.Może coś się stało?Nie! Nie mogę tak myśleć! Na pewno nic mu nie jest.  W czasie kiedy się zamartwiałam zadzwonił mój telefon. Rzuciłam się w jego stronę jak szalona.
Ja: Halo?
Justin: Hej kochanie.Przepraszam że nie dzwoniłem ale dojechaliśmy do dziadków późno w nocy i nie chciałem Cię budzić.
Ja: Nic się nie stało.Jesteś u dziadków?
Justin: Tak a nie mówiłem Ci?
Ja: Najwyraźniej nie.
Justin: Musiałem zapomnieć.Więc trasa zaczyna się koncertem niedaleko Stratford więc wpadłem do nich.
Ja: Spokojnie nie musisz się tłumaczyć.
Justin: A co tam u ciebie? Trzymasz się jakoś?
Ja: Tak jest dobrze jest u mnie Marry.-Usłyszałam otwieranie drzwi i jakiś głos chyba Scootera.
Scooter: Hej kochasiu zaraz jedziemy na prubę.
Justin: Sama słyszałaś obowiązki wzywają.
Ja: Leć już bo się spóźnisz.
Justin: Czekaj muszę ci jeszcze coś powiedzieć.
Ja: Tak?
Justin: Kocham Cię.
Ja: Ja Ciebie też. Pa.
Justin: Pa. Zadzwonię wieczorem.
I ten przykry dźwięk rozłączania.Nienawidzę go. Przyjaciółka w czasie mojej rozmowy przyglądała się mi z uśmiechem na twarzy.Wie że bardzo zależy mi na Justinie i źle znoszę rozłąkę.Dziś jest piątek więc nie dość że są luźne lekcje to jeszcze początek weekendu.Szczerze?Wcale się z tego nie cieszę.Będę miała więcej czasu do myślenia nad tym co robi Biebs.No cóż muszę to przeżyć.To tylko miesiąc.Dobra koniec tych rozmyśleń pora do szkoły.Poszłyśmy do kuchni i zrobiłyśmy śniadanie które po chwili zjadłyśmy.Wzięłam torbę i poszłyśmy do szkoły.Pierwsza lekcja biologia.Lubie ten przedmiot, siedzę na nim z Jussem ale zdaje mi się że on ma odmienne zdanie na ten temat.Chłopak jeszcze nie wszystko rozumie po polsku więc jest zabawnie.Pierwsze lekcje minęły spokojnie pan od muzyki jest tak zakręcony że nawet nie za uwarzył że Justin wyjechał bo zawsze był na tej lekcji.I wreszcie długa przerwa.Po skończeniu lekcji poszłam na krótki spacer do parku niedaleko mojego domu.Byłam tam prawie do wieczora.Gdy zaczęło się ściemniać postanowiłam wrócić do domu.

{ 2 tygodnie później}

Dziś jest dokładnie połowa wyjazdu Justina.Nie mogę się doczekać jego powrotu.Rozmawiamy codziennie lecz niezbyt długo, on nigdy nie ma czasu.Do dołujące ale wiedziałam że tak będzie.Czasem wieczorem rozmawiamy na Skype.Wiem że dla niego to też nie jest łatwe więc mam dla niego niespodziankę.Moim rodzicom przedłużył się wyjazd i jeszcze przez tydzień będą w Niemczech gdzie mój chłopak jutro ma koncert na który już kupiłam bilet razem z M&G. Poczytałam w necie że tam zostanie na 3 dni więc może znajdzie chwilkę dla mnie.Dziś już lecę do rodziców bo długo się z nimi nie widziałam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Strasznie przepraszam że tak długo nic nie było ale wiecie koniec semestru. Od poniedziałku mam ferie więc będę dodawać rozdziały w miarę możliwości.